Nie wiedzieć czemu, trochę "Na wariackich papierach", przypomniał mi się serial "Moonlighting". Ileż uroku miał ten "tasiemiec", jaki w tym aktorstwie i kadrach był luz. Był czas, gdy perypetie dwójki "łobuzów" i ich agencji detektywistycznej śledziliśmy z zapartym tchem i grymasem uśmiechu na ustach. Nonszalancki Willis Bruce i boska Cybill Shepherd czubili się i tak lubili, że aż kochali prawie. Na planie musiało być krnąbrnie i energetycznie. Przed ekranami było rzewnie, niepasteryzowane Królewskie lało się hektolitrami - oglądające go gbury nagle przestawały grymasić, przyjmując wieczną pozę tumiwisizmu w stylu Willisa - dresy zakładały spodnie w kancik, krawaciarze wrzucali adidasy. Wreszcie ktoś częściej od nich wpadał w kłopoty i dostawał łomot. Serial przetrwał 5 sezonów w czasach, kiedy seriale uważano za produkcje trzeciej kategorii. Nie to, co dziś. Fajne to było. Chyba trzeba zrobić replaya! Ktoś to w ogóle pamięta, ktoś to zna? ...