Posty

Wyświetlanie postów z luty, 2005

Odrodzony z popiołów -- "Lot Feniksa"

Nadzieja czyni cuda. Bohaterowie "Lotu Feniksa" najwyraźniej hołdują temu powiedzeniu. Plus - w większości ocaleli z katastrofy samolotowej. Minus - rozbili się na pustyni Gobi i nie mają łączności ze światem. Nikt ich nie uratuje. Mogą liczyć tylko na siebie, a nie chcą w objęcia śmierci oddać się bez walki. Sytuacja już z daleka pachnie beznadzieją. Na szczęście wśród ocalonych znajduje się ekscentryczny pasażer o imieniu Elliot podający się za konstruktora lotniczego - w tej roli psychodeliczny, szalony, znakomity Giovani Ribisi. Gdy degrengolada wśród rozbitków się pogłębia, to właśnie on wlewa w ich serca odrobinę wiary w pomyślne rozwiązania. Chce, by z pozostałości po wraku zbudować nowy samolot. Początkowo nikt nie traktuje go poważnie. Na czele grona malkontentów stoi pilot Frank Towns (Denis Quaid) - jednak i on w pewnym momencie zaczyna rozumieć, iż lepsza nawet taka iluzja niż powolne oczekiwanie śmierci. Do tej konkluzji skłania go sympatyzująca z nim Ke

Nielot -- "Aviator"

„Aviator” w reżyserii Martina Scorsese nie sprostuje oczekiwaniom. O dziwo film ten jest liderem w wyścigu po Oscary, mając na koncie aż 11 nominacji. No i zapewne parę statuetek zgarnie, choć powinien zdobyć tak naprawdę jedną – za przereklamowanie. Spece od promocji wykonali naprawdę kawał dobrej roboty, „mydląc” oczy wizją wielkiego dzieła. Nie powiem – nabrałem się na ich triki, i czekałem na ten film z wielka niecierpliwością. Ten film wielkim obrazem nie jest, za to zdecydowanie przydługim (trwa 166 minut).  Jest jak piękny, ogromny samolot, jednak pozbawiony skrzydeł. Niewątpliwie nazwiska Martina Scorsese, Leonardo DiCaprio, Cate Blanchett, czy Aleca Baldwina robią swoje – kusząc potencjalnego widza do wejścia na pokład. Bohaterem opowieści jest Howard Hughes (Leonardo DiCaprio), ekscentryczny amerykański milioner. To jedna z bardziej ekscytujących postaci XX wieku. Człowiek ten był geniuszem swoich czasów, ogarniętym manią lotnictwa wizjonerem, z zapamiętaniem realizu

Roztańczony cukiereczek -- „Zatańcz ze mną”

„Zatańcz ze mną” to „filmowy cukiereczek”. Nie powiem, ładnie opakowany, bo obsada przykuwa uwagę – mamy tutaj plejadę gwiazd z Jennifer Lopez i Richardem Gere na czele. Jednak jego smak rozczarowuje. Historia jest zbyt wygładzona. Aktorstwo Lopez naiwne, Gere jak na amanta trochę podstarzały. No i całość przypomina fragmentami brazylijską telenowelę. Zwolenników ten film też znajdzie, bo mimo wszystko jest słodki, jak to cukierek. Za to na pewno będziecie pod wrażeniem muzyki, no i może trochę dowiecie się o tańcu. Choć wydaje się, że potrafi on wyzwolić większe namiętności. Taniec jest tu tylko pretekstem do opowiedzenia historii o ludziach, którzy poszukują samych siebie. Prawnik z Chicago, John Clark (Richard Gere) pogrążył się w rutynie codzienności. Choć nie powinien narzekać, bo ma fajny dom, kochającą żonę (Susan Sarandon) i dwójkę udanych dzieci, to jednak coraz częściej targają nim wątpliwości, czy też nie zgubił po drodze sensu. W każdym razie jest zmęczony, bra

Rodzina do lamusa -- "Poznaj moich rodziców"

„Poznaj moich rodziców” to film, który spokojnie można sobie darować. Lepiej poczekać , jak wyjdzie na VHS, czy DVD. To druga część komedii „Poznaj mojego tatę”. Widać jej sukces kasowy „zmusił” producentów do nakręcenia kontynuacji perypetii rodziny Grega „Gaylorda” Fockera (Ben Stiller). Jeśli jeszcze pierwszą z komedii można uznać za względnie śmieszną, to nowe dzieło jest tylko powtórką z rozrywki. Wydaje mi się, że drugi raz na ten sam numer dadzą się nabrać tylko nieliczni widzowie. W tym filmie naprawdę z rzadka jest naprawdę do śmiechu. Choć trzeba przyznać, że Robert de Niro i Dustin Hoffman są na tyle dobrymi aktorami, że potrafią zagrać nawet głupie role. Tylko, że na takie produkcje po prostu szkoda ich potencjału. W pierwszej części „Gaylord” po wielu zabiegach wkrada się w łaski ojca swojej narzeczonej, Jacka Byrnesa (Robert de Niro). Narzeczeni chcą się wkrótce pobrać. Wszystko wygląda na dosyć prosty plan. Gregowi wydaje się, że teraz wystarczy „tylko” poznać rod

Podróż do „Nibylandii” -- "Marzyciel"

Lubicie filmy metafizyczne? „Marzyciel” Marca Forestera w pełni zasłużył na to miano. Ma niesamowity klimat. Twórcy tego dzieła „uprowadzają” nas  w baśniowy świat wyobraźni, umiejętnie wyrywając z rąk codzienności. Zaprowadzą nas do świata marzeń. Tylko się nie bójmy się go odwiedzić! Całości dopełniają bardzo dobre kreacje aktorskie, głównie Johnnego Deppa i Radhy Mitchell. „Marzyciel” to jeden z głównych faworytów w wyścigu po oskary. Doczekał się siedmiu nominacji. Dla nas niewątpliwym smaczkiem jest fakt, iż muzykę do tego filmu napisał polski kompozytor Jan Kaczmarek, i jako jedyny Polak uzyskał nominację Amerykańskiej Akademii Filmowej. Scenariusz filmu, pióra Davida Magee, powstał w oparciu o sztukę Allana Knee’a – „The Man Who Was Peter Pan”,  która opowiada o życiu twórcy Piotrusia Pana. Tym twórcą jest James Matthew Barrie (Johnny Depp), szkocki dramaturg, przeżywający lekką niemoc twórczą. Mistrz pióra jest zagubiony w sztywnych, pełnych konwenansów ramach kulturowych