Kąpiel w Ozonie -- "Basen"
„Basen” Francoisa Ozona, twórcy „8 kobiet”, najprościej można określić mianem thrillera erotycznego. Jednak wymiar tego filmu jest głębszy. To kino tylko pozornie proste, z mniejszą ilością postaci niż wspomniane „kobietki”, ale zarazem bardziej intymne i przewrotne, podszyte sporą dozą ironii.
„Basen” traktuje o wyzwalaniu się
z kompleksów, ciągłym dążeniu do bycia sobą w świecie, w którym to prawie
niemożliwe. Na co dzień, by poczuć pełnię życia, pragniemy mówić i robić to na
co mamy ochotę. Tymczasem boimy się ryzykować szczerości, wobec ludzi
asekurancko przywdziewamy maski, nie zdając sobie sprawy jacy musimy być w tych
pozach groteskowi. Tak działają nasze mechanizmy obronne…
Przejdźmy jednak do fabuły.
Autorka kryminalnych bestsellerów Sarah (Rampling) za namową swojego wydawcy
Johna (Charles Dance) wyjeżdża z Londynu by odpocząć w jego francuskiej
posiadłości. Ma nadzieję, że będzie to najlepsze lekarstwo na kryzys twórczy,
który właśnie przeżywa. Malownicza willa z basenem to wymarzone miejsce na
odpoczynek i odnalezienie weny. Jednak sielankę i spokój burzy nieoczekiwany
przyjazd pozbawionej zahamowań córki Johna, Julie (Sagnier). Sarah zdaje się
być zażenowana zachowaniem frywolnej dziewczyny. Jedynym ogniwem łączącym obie
bohaterki wydaje się być tytułowy basen. W miarę upływu czasu wrogość zmienia
się jednak w fascynację. Ciekawość powoduje, że angielka zaczyna obserwować
dziewczynę, która staje się znienawidzonym obiektem pożądania…
Rampling gra w sposób trochę
przerysowany, co może denerwować, bo trudno uwierzyć, że Brytyjczycy emanują aż
taką sztucznością. Przemiana jaka następuje w bohaterce powoduje natomiast, że
aktorka „rozkręca się” nasycając swoją grę ciepłem i zmysłowością. Natomiast
Sagnier, pomimo swojej specyficznej urody, jest niewątpliwie seksowna, pełna
niepohamowanej żądzy i pasji. Ma w sobie coś z demona i anioła jednocześnie.
W trakcie rozwoju intrygi wychodzi
na jaw, że Julie ma dosyć pozy eleganckiej, wstrzemięźliwej pani, pragnie być
inna. Musi mieć tylko odwagę, by przyznać się do tego przed światem i samą
sobą. Pytanie, czy uda się jej wyzwolić z tej krępującej skorupy.
Pomiędzy dwiema paniami cały czas
iskrzy – jak na dłoni widać różnice w postrzeganiu świata przez każdą z nich.
Rzucają się w oczy odrębności pokoleniowe i kulturowe. Na wierzch wychodzą
stereotypy – typowej, zimnej jak lód Brytyjki i frywolnej, rozwiązłej Francuzki.
Mimo to między kobietami wyczuwalna jest wyraźna chemia…
Film jest
ciekawy wizualnie – należą się brawa za zdjęcia dla operatora Yorika Le Saux’a.
Całości dopełnia nastrojowa muzyka Philippe’a Rombi. „Basen” to kino
klimatyczne – taka trochę ezoteryczna podróż w krainę ludzkich oporów i
pragnień. Przekonajcie się sami, kto na niej skorzysta, a komu przysporzy
cierpień.
Radomir Rek
Ocena (e-oskarów): 3/6
Komentarze
Prześlij komentarz
Proszę o merytoryczne opinie!