W sidłach małżeństwa -- "Tajemnica Aleksandry"
Po takim filmie trudno się
otrząsnąć. Dramat psychologiczny urodzonego w Holandii reżysera Rolfa de Heera
pt. „Tajemnica Aleksandry” to opowieść o ludziach zamkniętych w klatce pozornie
spokojnego i udanego małżeństwa. Miotających się w tym zamknięciu i nie
mogących znaleźć wyjścia. Dla niektórych będzie on swoistą przestrogą przed
pochopnym zawieraniem tego sakramentu.
To psychologiczne studium
małżeństwa wprost szokuje swoją bezpośredniością. Odkrywa najczarniejsze
zakamarki umysłu człowieka, obnaża słabości i kompleksy. Tłumione na niwie
rodziny problemy, w końcu znajdują swoje ujście. Grzechy muszą być ukarane. I
nie ma szans na odkupienie.
Dwójka dzieci, żona, znośna
praca, dom na przedmieściach. Niejeden chciałby zaznać takiego życia, niejeden
by przed nim uciekał. Słowem – nuda, lub jak kto woli pełna sielanka. Modelowy
przykład rodziny. A jednak…Coś jest nie tak. W powietrzu czuć niezdrową, gęstą
atmosferę. Tak pachnie brak szczęścia i zadowolenia. Tak się palą ukryte
marzenia. Ci ludzie nie dobrali się najlepiej. Żyją ze sobą, choć nie rozumieją
swoich potrzeb. Nie potrafią wykrzesać w sobie miłości, radości i zrozumienia.
On (Gary Sweet) ma urodziny. Ona (Helen Buday) przygotowuje mu niespodziankę –
prezent, którego nikt by się nie spodziewał…
Czterdzieste urodziny Steve’a
zapowiadają się całkowicie normalnie. Pobudka, poranne ćwiczenia, wspólne,
rodzinne śniadanie. Potem typowy, pracowity dzień w biurze. Jedynym zaskoczeniem jest urodzinowy prezent
od kierownictwa – awans w pracy. Teraz zżera go ciekawość co za niespodziankę
przygotowała mu rodzinka. Po powrocie zastaje jednak puste mieszkanie. Na
dodatek w domu nie można zapalić żadnego światła. Steve znajduje kasetę video z
napisem „Obejrzyj mnie”. Włącza magnetowid. Jednak to nie są tylko zwykłe
życzenia. Na taśmie jest coś jeszcze. Jego oczom ukazuje się szokujący widok –
żona w perwersyjnie nieudolnym, erotycznym tańcu z pistoletem wycelowanym w
niego.
Dobrze zbudowana dramaturgicznie
opowieść toczy się w praktycznie jednym pomieszczeniu. Nastrój tworzą
klaustrofobiczne, długie ujęcia w stylu Hitchcocka oraz niepokojąca muzyka Do
gry aktorów też trudno się przyczepić. Nie jest to film lekki lecz nad wyraz
tragiczny i refleksyjny. A trup wcale nie ściele się gęsto.
Z dnia na dzień w naszym życiu i
zachowaniu jesteśmy bliżej filmu pornograficznego niż erotycznego. Coraz
bardziej puści i niezaspokojeni. Lecz czy to nasza wina? A dla was drodzy
widzowie dobra rada - naprawdę przemyślcie, zanim powiecie „tak” na ślubnym
kobiercu.
Radomir Rek
Komentarze
Prześlij komentarz
Proszę o merytoryczne opinie!