Bajka o nas, maszynach -- "Roboty"
Współreżyser
sympatycznej „Epoki lodowcowej”, która podbiła serca mnóstwa widzów, zarówno
młodszych, jak i tych starszych, Chris Wedge, zrobił kolejny komputerowo
animowany film – „Roboty”. Jego akcja rozgrywa się w świecie wyobraźni
człowieka – krainie zamieszkałej wyłącznie przez maszyny. „Roboty” to zupełnie
średnia komputerowa animacja, z paroma fajnymi dialogami i skeczami. Raczej dla
dzieci, niż dla dorosłych. Dubbing w polskiej wersji dźwiękowej też bez
rewelacji, choć z małym smaczkiem, jakim jest udział telewizyjnego
korespondenta, Mariusza Maxa Kolonki, który dał głos jednej z postaci.
Jak
by wyglądał świat zamieszkały wyłącznie przez maszyny? To pytanie nurtuje co
poniektórych, a zwłaszcza co najmniej paru twórców filmowych. Na ekranach
mogliśmy widzieć już wiele, zwykle katastroficznych odniesień do tego tematu.
Choćby w „Terminatorze”. Tu mamy do czynienia z bardziej humorystyczną wizją
mechanicznego świata, a tytułowe roboty są prawie stuprocentowo uczłowieczone.
No właśnie – nie wszystkie prezentują typowo ludzkie (czy też robocie) odruchy.
Jak w świecie homo sapiens – gdzie niektórzy nie prezentują zbyt wielu ludzkich
odruchów, za to coraz częściej przypominają bezduszne roboty.
W
wykreowanym, mechanicznym świecie bohaterów nurtują podobne do naszych ludzkich
problemy. I tak, młody robot – Radek Dekiel (postaci głosu udzielił Paweł
Iwanicki) pragnie zadziwić świat swoimi wynalazkami. Mieścina, w której mieszka
to straszna dziura, nie widzi w niej dla siebie perspektyw. Postanawia wyjechać
do metropolii, co się zowie Robotowice. Tam mieszka jego idol – genialny
wynalazca Spawalski (Paweł Sanakiewicz). Radek wierzy, że przekona go do swoich
wynalazków i dzięki temu coś w życiu osiągnie. Na samym początku dostaje jednak
prztyczka w nos od losu. Okazuje się, że imperium Spawalskiego włada w tej
chwili Brzeszczot (Wojciech Paszkowski), zachłanny robot, dla którego liczy się
tylko tuning, czyli podrasowanie wyglądu robociego ubioru. Zamierza wprowadzić
modę na nowy, drogi ubiór i zarobić na tuningu – dla niego liczy się tylko
czysty rachunek ekonomiczny. W imię tej idei zabrania sprzedaży zamiennych
części do starych robotów, którym z tego powodu grozi wyginięcie, w powolnym
konaniu. Nie stać ich bowiem na drogie ubrania i mechanizmy. U progu swego
pobytu w wielkim mieści, Radek zostaje wyrzucony przez tyrana na bruk. Nim się
obejrzy stanie jednak na czele rewolucji, której celem będzie odsunięcie od
władzy knującego oprawcy, wraz z jego matką – ohydną Madame Frezer (Bohdan
Łazuka). Dekiel swoją popularność zawdzięcza mechanicznym zdolnościom, dzięki
którym wiele zdefektowanych robotów udaje mu się naprawić. By zrobić więcej dla
roboto-ludu trzeba jednak części. Dlatego wspierany przez przyjaciół, m.in:
Gwoździa (Piotr Gąsowski), jego siostrę Hanię (Agnieszka Failhauer), Maxa
Kolonko (Mariusz Max Kolonko), oraz uroczą Cynkę (Joanna Trzepieczyńska),
wyrusza, by obalić Brzeszczota. Czy uda mu się ocalić świat i przy okazji
poderwać dziewczynę? Przekonajcie się sami.
Mając
w pamięci „Shreka” oraz „Epokę lodowcową” twierdzę, że ten film jest taki
sobie. Jednak w paru miejscach zaskakuje. Na pewno to lepsza propozycja na
odpoczynek w kinie niż omawiany obok „Boogeyman”. Przynajmniej pośmiać się
trochę można, i to niewymuszenie. Dodatkowym atutem jest szerokie spektrum
postaci, które możemy zobaczyć na ekranie: będą więc zwykli, porządni ludzie,
intelektualiści, wyzyskiwacze, plastikowe robociki – ceniące jedynie życie na
„full wypas” oraz groźne i niegroźne cwaniaczki. Do wyboru do koloru. Jak to w
wielkim mieście.
Radomir
Rek
Ocena (e-oskarów): 3/6
Komentarze
Prześlij komentarz
Proszę o merytoryczne opinie!