Piekielna chata -- „Amityville”
Jeśli lubicie horrory, to
zapraszam do „Amityville”. Wraz z bohaterami można tam zamieszkać w starym,
pięknym domu. Wspomniany budynek kusi, bowiem można go kupić po naprawdę
okazyjnej cenie. Ma niestety pewien feler – nawet spokojnych ludzi potrafi
przemienić w mordercze bestie. Posiada jednak wyjątkowy urok, który przyciąga z
wielką siłą, i któremu mało kto potrafi się oprzeć. Tylko pamiętajcie – jeśli
zdecydujecie się przekroczyć jego progi, nie będzie już odwrotu. Trzeba będzie
strzec się, by waszych umysłów nie opętał mrok.
Film jest oparty na prawdziwych
wydarzeniach, które miały miejsce w roku 1974 w domu pod adresem 112 Ocean
Avenue na Long Island w Nowym Yorku. Dokonano tam wtedy okropnej zbrodni. Młody
chłopak zamordował swoich rodziców oraz czwórkę rodzeństwa. Krwawy mord
wstrząsnął wówczas całą Ameryką. Dom wkrótce potem wystawiono na sprzedaż. Po
roku, gdy echo tych wydarzeń znacznie już ucichło, zgłosili się kupcy – George
(Ryan Reynolds) i Kathy (Melissa George) Lutzowie, wraz z dziećmi.
Z początku wszystko pachnie
sielanką. Dla naszej filmowej rodzinki zakup nowej posiadłości jest ziszczeniem
amerykańskiego snu – to dla nich okazja na lepsze, bardziej komfortowe jutro.
To, że kiedyś dokonano tu zbrodni wydaje się być dla nich nieistotne. Przecież
to nie domy zabijają, tylko ludzie – mówią nasi bohaterowie. Wkrótce okaże się,
że pochopnie zbagatelizowali te informacje. Z dnia na dzień czują się w nowym
miejscu zamieszkania coraz gorzej, a u Georga pojawiają się pierwsze objawy szaleństwa.
Zaczyna zagrażać sobie i rodzinie. Wydaje się, że to właśnie dom go opętał.
Racjonalizm podpowiada za to inne rozwiązania…Co zrodzi się z tej wybuchowej
mieszanki – tego już nie zdradzę.
Ten obraz, inspirowany
prawdziwymi wydarzeniami, to remake filmu sprzed lat, dodajmy produkcji która w
1979 okazała się sporym sukcesem kasowym. Jak widać twórcy stanęli przed
ogromnym wyzwaniem dorównania lub przeskoczenia pierwotnej wersji. Wątpliwe, by
im się to udało. Jednak film nie jest zły, choć znowu widać, iż ten gatunek
filmowy przeżywa ogólny kryzys. Bo choć
technicznie nowy „Amityville” jest poprawny, to jednak jest tylko odgrzewanym
daniem sprzed lat. Niewątpliwym plusem jest to, że spełnia fragmentami
podstawową funkcję dobrego horroru, bo w paru momentach naprawdę można się
przestraszyć. Natomiast sama historia wydaje się tak niesamowita, że z chęcią
bym zobaczył ów dom na żywo. Kto wie – może kiedyś tam zamieszkam…
Radomir Rek
Ocena (e-oskarów): 3/6
Komentarze
Prześlij komentarz
Proszę o merytoryczne opinie!