Dybuk i śmierć • "Demon" • 🎬🎬🎬🎬🎬


Kamerzysta ostatnio pokazał, że croissant może się zamienić w monstrum. Aż strach się bać! "Demon" Marcina Wrony wymyka się wszelkim gatunkowym klasyfikacjom. Nie rzuca co prawda na kolana, i troszkę "ociera się" o Smarzowskiego, ale z pewnością zmusza do skrajnych refleksji - tumani i przeraża, a momentami także bawi.

W cieniu samobójczej śmierci reżysera widać w tym dziele pewne rozedrganie umysłu człowieka będącego pod wiecznym myślowym napięciem. Emocje sięgają zenitu, co i rusz publiczność mamią postacie-zjawy przemykające za spowitymi deszczem szybami. Widz ma też od samego początku przeświadczenie, że niewyjaśnione tajemnice pozostaną tabu, a rzecz się tylko z upływem czasu skomplikuje. Nie wiem, czy to słuszny zabieg, lecz sama historia wciąga niczym zgrabna łamigłówka, a i myśleć o tym filmie przestać nie sposób. Bo na ekranie widzimy prawdziwe opętanie - coś czego nie można racjonalnie wyleczyć zastrzykami, a tym bardziej nie uczyni tego klecha-amator swoimi odpustami.
Wrona z rozmysłem prowadzi historię w stronę finalnego teatralnego przerysowania. To może przeszkadzać, ale jest wyraźnym nawiązaniem do tego, że film powstał jako luźna adaptacja dramatu "Przylgnięcie" Piotra Rowickiego. Poza tym ojciec reżysera był ponoć uzdrowicielem i egzorcystą...

Żydowski Dybuk w wykonaniu Itaya Tirana przeraża, świetnie wypada zapijaczony lekarz-abstynent – Adam Woronowicz, nad wyraz wiarygodnie radzi sobie Agnieszka Żulewska jako panna młoda, i wreszcie doskonale (albo najdoskonalej) kreuje postać ojca Andrzej Grabowski. Dodatkowo mocne wrażenie potęgują zdjęcia Pawła Flisa (przypominają "Seven" Finchera, gdzie deszcz też odgrywał główną rolę w budowaniu obrazu i dramaturgii). A całość dzieła wręcz kipi emocjami.

Po obejrzeniu mam dziwne i pewnie troszkę makabryczne wrażenie, że Marcin Wrona jest ciągle wśród żywych. Na pewno pozostawia po sobie świetne filmy, które na długo nie pozwolą o nim zapomnieć. Nie zmienia to faktu, że straciliśmy człowieka, który jak niewielu w Polsce rozumiał, co oznacza kino na wysokim poziomie – mroczne, niepokojące, z kalejdoskopem barwnych postaci. Jednocześnie to kino, które okazało się zbytnio zaangażowane. – Skoro tak się stało, to nie był przypadek. Tam gdzie nie ma Boga, przychodzi demon - to słowa ojca Marcina wypowiedziane nad grobem syna. Nic dodać, nic ująć. RIP.

Klapsów : 5/6

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"FiLIP" • 🎬🎬🎬🎬🎬🎬 • ℙ𝕠𝕕𝕡𝕒𝕝𝕞𝕪 𝕥𝕠!

𝟘𝟘𝟟 𝕫𝕘ł𝕠𝕤́ 𝕤𝕚𝕖̨! • "DOPPELGÄNGER. SOBOWTÓR" • 🎬🎬🎬🎬🎬

To be or not to be • "Pszczelarz" • 🎬🎬🎬🎬🎬