Human spirit vs. corporate szit -- "Robocop"
@@@@@
![]() |
fot. Materiały dystrybutora - Forum Film Poland |
"Robocop" - tytuł
tradycyjnie wywołujący emocje. Pierwowzór Paula Verhovena z czasów VHS oswoił
nas i zauroczył człowiekiem-maszyną, postacią która ma w sobie wszystko to, czego pożądamy - żelazne ciało, ale też wrażliwą duszę. Walczy o ludzi z precyzją
maszyny, eliminując zło z naszego świata. To anioł stworzony przez naukowców, czyli
postać na styku życia i śmierci - sfery mistycznej i naukowej. Ktoś wyciągnięty
z krainy bogów i napiętnowany życiem. Ku naszej uciesze.
Pierwowzór był bardziej
metafizyczny - nowy Robocop to postać industrialna - zmienił się tak jak
przygrywająca na co dzień muzyka - w stronę elektronicznych brzmień i sampli. Dzisiejszy
"Robocop" to przede wszystkim doskonała rozrywka. Ale też świetne
studium przyszłości - a raczej jednej z wariacji na jej temat - dodajmy dość
przerażającej - gdzie porządek utrzymują maszyny - nieprzekupne, ale też
bezduszne. To przyszłość przerażająca i wiecznie żywa w swych patologiach,
które tradycyjnie już "programuje" człowiek...
Robocop z roku 1987 czarował
świeżością - zadawał pytania, był swoistym eksperymentem na naszym umyśle i
percepcji, ocierał się o ironię. Jednak ten dzisiejszy to nie tylko odświeżany
tost - ale ten z tostera najnowszej generacji. Jest przede wszystkim doskonałą
parabolą na kapitalizm. "Robocop" anno domini 2014 to człowiek-maszyna
w nowych szatach, skrojony na miarę dzisiejszych zagrożeń wynikających głównie
z naukowych "odlotów". Film ważny, po obejrzeniu którego zadajemy
sobie pytanie o przyszłość pokoleń. Bo już teraz w smartfonowej epoce jest coś
z science-fiction, natomiast coraz więcej latających dookoła dronów sprawia, że
real na codzień przenika się z grą komputerową, grą okrutną - w której ceną
często jest ludzkie życie...
Niektórzy porównują postać
Alexa Murpy'ego (Robocop) do Brudnego Harry'ego. I coś w tym jest - ten
gliniarz jest równie buntowniczy, choć miano enfant terrible zdobywa z zupełnie
innego powodu. Jego odszczepienie jest bardziej fizyczne niż psychiczne. Trzeba
przyznać, że z tej roli Joel Kinnaman (Alex Murphy/Robocop) wywiązuje się znakomicie,
a sztuka to wielka, bowiem pierwowzór w postaci Paula Wellera trudno przyćmić,
głównie z powodu, że był po prostu pierwszy w "kolejce".
W filmie Jose Pandilli
widzimy, jak mało zostało w naszym bohaterze z człowieka i zarazem jak wiele -
bo nasz mózg, świadomość, dusza to praktycznie wszystko - każdą inną
"anomalię" można pokonać... Nowy "Robocop" zwycięża ironią i
profesjonalizmem. Film obnaża korporacyjną pułapkę - dążenie do sukcesu finansowego
za wszelką cenę, który określa monopol na prawdę, władzę, nieomylność. Michael
Keaton w roli korporacyjnego człowieka sukcesu, produkującego
policjantów-żołnierzy-maszyny jest przekonany o swojej nieomylności - uważa, że
ludzie są zawodni, emocjonalni, przekupni - więc jako stróżów prawa lepiej mieć
roboty - nawet jeśli czasem pojawi się jakiś errror. Korporate szit w pełnej
krasie.
Gary Oldman - kultowy czarny
charakter - tym razem "balansuje" głównie po stronie dobra, choć "przykłada
rękę" do powstania humanoida, który będzie cierpiał rozterki duszy w ciele
maszyny. Jednak paradoksalnie to jedyna szansa na uratowanie ludzkiego,
pojedynczego istnienia i zadania pytań o rolę jednostki w społeczeństwie.
Samuel L. Jackson jako
prezenter telewizyjny jest w całej tej przypowieści najbardziej przekonujący -
obnaża bowiem całą prawdę o telewizji i kulisach manipulacji. A ten film manipuluje,
ale przede wszystkim bawi. Koniecznie trzeba zobaczyć i porównać
"Robocopa" z lat 80-tych z tym najnowszym. Ten stary zdefiniował
postać - ten nowy jest doskonałą rozrywką wysokiej próby skonstruowaną za
"bzdurne" 120 milionów dolarów. Ku uciesze jednostki, ku uciesze mas.
Amen.
Radomir Rek
Ocena (e-oskarów): 5/6
@@@@@
@@@@@
Komentarze
Prześlij komentarz
Proszę o merytoryczne opinie!