American disco -- "American Hustle"
@@@@@
![]() |
fot. Materiały dystrybutora - UIP |
"American Hustle" w reżyserii Davida O. Russella. Chciałoby się krzyknąć - ależ
lekkość, ależ styl, ależ aktorstwo! I ta Jennifer Lawrence, która po raz drugi
w historii wręcz "kradnie" film. To fakt, że jestem w niej zakochany,
ale dziewczyna ma niewiele ponad 20 lat, a już umie zagrać praktycznie
wszystko. Wow!
Ameryka
- przełom lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, czasy kiedy uczciwość nie
popłaca. Upstrzona brokatem, kokainą i kultem fryzur epoka w kolorach i
brzmieniach disco, czasy prezydentury Jimmiego Cartera, "obfitowała" w
szalejącą inflację, bezrobocie i wysokie ceny ropy naftowej. Kryzys dawał się
we znaki społeczeństwu, które "zrodziło" wielu kombinatorów - ludzi
którzy chcieli przetrwać ten okres na "wysokiej stopie". Amerykański
sen dziś jest podobnie niewyraźny, jak wtedy - zdaje się mówić reżyser - to w
dużej mierze "American Bullshit" (roboczy, politycznie niepoprawny
tytuł filmu), czyli ustrój w którym korupcja to główny motor działania. Bądź
przeciętniakiem, albo królem świata. Przed takim dylematem stają bohaterowie
tego zgrabnego filmu.
Oszust-lawirant, Irving Rosenfeld (Christian Bale), handlujący falsyfikatami dzieł sztuki i
pobierający prowizję od podejrzanych pożyczek wpada w ręce agenta FBI, Richiego
DiMaso (Bradley Cooper). By się wyłgać od więzienia obiecuje mu wciągnąć w
aferę korupcyjną kilka grubych szych z miasta. W
jednej chwili w sieć intryg wplątana zostaje kochanka Rosenfelda, Sydney (Amy
Adams) oraz jego żona Rosalyn (Jeniffer Lawrence), która nie może znieść tego, że mąż
jej ciągle nie docenia. Zaczyna się niebezpieczna gra pozorów, choć wszystko
tutaj jest blagą na podobieństwo arabskiego szejka, którego w intrydze udawać
ma Meksykanin.
Autor
oscarowego "Poradnika pozytywnego myślenia", David O. Russell, z roku
na rok podnosi porzeczkę, pompując balon maestrii reżyserskiej do granic wręcz
niebotycznych. "American Hustle" jest filmem wybitnym, głównie w
sensie aktorskim - to co "wyprawiają" na ekranie Bale, Lawrence czy
też Cooper jest niebywałe. Aktorzy są poprowadzeni po mistrzowsku. Aż dziw
bierze, że aż tak bardzo można wejść w role i zatrzeć przestrzeń filmową z
realnym światem. Bale - wiadomo, zrobi dla filmu wszystko. Legendą obrosło już
jego skrajne wychudzenie w "Mechaniku" i 50 kilogramów, które musiał
przytyć w ekspresowym tempie do roli w "Batman Begins". Dziś widzimy
go mocno spasionego, z przerzedzonymi włosami czesanymi na zakładkę. W każdym
razie - gesty, maniera, powściągliwość - mistrzostwo świata. Tego bohatera,
choć jest życiowym lawirantem po prostu nie sposób nie lubić, a jego zaczeska
"na pożyczkę" staje się wręcz tematem przewodnim filmu, która
dodatkowo podkreśla komediowy charakter obrazu, gdzieś w cień odsuwając wątek
sensacyjny. Jednak "American Hustle" to przede wszystkim znakomite
studium ludzkich zachowań - osobowości w dużej mierze nieprzewidywalnych.
Kontynuując
wątek aktorski - Bradley Cooper pozostaje ze swoją grą nieco w cieniu, choć też
daje radę. A przystosowuje się nie byle jak, bo na co dzień kręcąc włosy na
wałki. Do tego należ dodać znakomity epizod Roberta de Niro i zjawiskową wręcz
Lawrence . Taka plejada postaci wrzucona do jednego "kotła" zaowocowała
daniem wyrafinowanym, choć jednocześnie lekkim i przyjemnym. Michał Figurski
stwierdziłby zapewne, że to pyszne filmowe sushi i bardzo mu smutno, że nie
można "jadać" takiego codziennie. Bo ten mający 10 oscarowych nominacji film to przede wszystkim
znakomita zabawa na bardzo wysokim poziomie. I nie pozostaje nic innego, jak szturmować
kina drodzy widzowie!
Radomir
Rek
Ocena
(e-oskarów): 5/6
@@@@@
@@@@@
Komentarze
Prześlij komentarz
Proszę o merytoryczne opinie!