Mentalność wampira -- "Tylko kochankowie przeżyją"
@@@@
![]() |
fot. Materiały dystrybutora - Gutek Film |
Kocham filmy Jima Jarmuscha.
To jeden z niewielu poetów kina w dzisiejszych czasach. I taki jest właśnie
"Tylko kochankowie przeżyją" - poetycki, romantyczny, z bohaterami w
stylu Wertera, czy w bardziej swojskim, przaśnym ujęciu - Kordiana.
Dla wampirów czas nie
istnieje - żyją wiecznie, dręczą się wiecznie, kierują instynktem. Inne uczucia
są im obce - miłość to farsa, gdyż głód krwi zwycięża. Czas się wlecze
niemiłosiernie - film doskonale wprowadza nas w nastrój krwiopijców tocząc się właśnie
w takim ślamazarnym tempie. Niektórzy zarzucą temu dziełu brak fabuły, lecz ona
jest, choć trudno ją nazwać przeładowaną. Są też znakomite, klasyczne,
ekspresjonistyczne zdjęcia, ziarno taśmy filmowej brudne niczym dusze bohaterów.
Jest też kilka smaczków - krwiopijcy korzystają z technicznych, cywilizacyjnych
wynalazków, ale trudno stwierdzić autorytarnie, że są ucywilizowani. To
wszystko osadza film w dzisiejszych czasach, dobie cywilizacji i
wampirów-gadżeciarzy, którymi poniekąd stajemy się my sami..
Z ekranu wręcz bije
samotność i ciężar wieczności, który gnębi bohaterów. Paradoksalnie - gdy
pojawi się szansa wyrwania z tego błędnego koła i śmierci, pojawia się też chęć
życia. Jak się domyślacie - będą ofiary tego stanu, choć to trochę inne wampiry
niż legendarny Drakula, który "kosił" tabuny, zbierając mega krwawe
żniwo. Wampiry a'la Jarmusch to snoby, unikający ludzi i w ogóle towarzystwa -
piją krew kupowaną na lewo w szpitalach, chłepcą ją dystyngowanie w
kryształowych kieliszkach, gardzą przemocą i głupotą ludzi, którzy w ich
mniemaniu sami się swoim zachowaniem proszą o marny los. Jednocześnie, nie
każdy jednak może zasłużyć na bycie ofiarą. Bo przecież one mają wyrafinowany
gust i smak... Jeśli więc ktoś się spodziewa krwawej łaźni - takiego
"Killa Billa" w wersji wampirzej - ten się rozczaruje.
To film głownie zmysłowy,
oparty na plastycznych kadrach, długich, spokojnych ujęciach, trochę teatralnej
konwencji i znakomitej muzyce. Świetnie zagrany, niejako na haju i wiecznej
melancholii przez Tildę Swinton, Toma Hiddlestona, Mię Wasikowską, Johna Hurta, Antona Yelchina i paru innych "statystów". Polecam, jako znakomity
relaks po ciężkim dniu wciskania osinowych "kołków" we własne i cudze
serca. Amen
Radomir Rek
Ocena (e-oskarów): 4/6
@@@@
@@@@
Komentarze
Prześlij komentarz
Proszę o merytoryczne opinie!