Pomiędzy niebem a piekłem -- "Noe: Wybrany przez Boga"
@@@@
![]() |
fot. Materiały dystrybutora - UIP |
Niebo
Tym razem mam ochotę
piać z zachwytu. Darren Aronofsky - reżyser dość kontrowersyjny i odlotowy
zaskoczył i nakręcił film nad wyraz klasyczny. I w tym tkwi jego siła! Bo po
prawdzie filmu klasycznego, nakręconego z takim rozmachem nie widziałem dawno. Twórca "zamyka" nas w nim, jak w arce, tworząc azyl, którego łakniemy w kinie niczym powietrza. Wszystko po Hollywoodzkiej taniości - za jedyne 130 milionów dolarów.
Wysublimowane zdjęcia, genialne bliskie i świetne dalekie plany. Świat zarazem mistyczny, groźny, jak i bajeczny. To drugi film
po "Grawitacji", który dowodzi, że technologia 3D znalazła chyba w
końcu właściwy kierunek. Choć szczególnie polecam obejrzenie filmu w technologii
4DX wykorzystującej wszystkie zmysły, prócz smaku - bo tak naprawdę film jest
smakowity, ze sporą dozą smaczków.
"Noe: Wybrany przez Boga" wspaniale się rozkręca z
każdą upływającą minutą. Paradoksalnie nabiera rumieńców dopiero po potopie, we
wnętrzach, w relacjach ludzi zamieszkujących Arkę. Emocje wtedy wręcz kipią,
nieźle zresztą zagrane (choć chyba jedynie przez Russela Crowe i młodych
aktorów), scenografia i zdjęcia wręcz otumaniają zmysły. Technologia 4D
wykorzystuje też ciało - szarpiąc fotelem, smagając twarz wiatrem, dając po
oczach wybuchami, wschodem i zachodem słońca. Rozrywka godna królów lub bogów.
Aż boję się, jak w takich warunkach wyglądałaby "Nimfomanka"...
Piekło
A tak szczerze - hm, mam mieszane uczucia, bo szczególnie
outdoorowo w większości aktorzy grają dosyć słabo, potencjał Hopkinsa jest
zaprzepaszczony, efekty specjalne niespecjalnie robią wrażenie, a scena potopu
jest zbyt krótka. Reżyser zwraca główną uwagę nie na ludzi, a na sam wydźwięk
grzechu pierworodnego. Film obłożony fatwą w Egipcie i zakazany przez inne
kraje Islamu, jawi się skandalicznie, jednak skandalicznym nie jest. Nazwałbym
go nawet poprawnym politycznie. Czyli taka trochę sensacja bez skandalu. A
przecież taki mieliśmy smaczek - żądni krwi, hipokryzji, skandalu. Czyż nie? A
tak dreszczyk emocji wywołany otoczką przedpremierową filmu cichnie z każdą
minutą spędzoną w kinie...
Filmy spod znaku Hollywood to dziś przede wszystkim biznes. Aranowski właśnie pokazał jak się robi film religijny, uniwersalny - nie obrażając przy tym tak naprawdę żadnej z religii. To na pewno dobry sposób na zarobek, ale czy dobry sposób na prawdę i kinowy realizm? Money, money, money - always sunny, in the rich men's world...
Aha - i nie wiem czy dobrze odczytałem przesłanie, że
wszystkiemu winne kobiety? W każdym razie, wszystko było OK, dopóki nie pojawił
się człowiek... A koniec to zarazem początek. Również tej mojej dyplomatycznej
opinii, której od dziś uczę się od Aronofsky'ego.
Radomir Rek
Ocena (e-oskarów): 4/6
@@@@
@@@@
Komentarze
Prześlij komentarz
Proszę o merytoryczne opinie!