Szare szeregi -- "Kamienie na szaniec"

@@@

fot. Radomir Rek
Długo nie mogłem się zebrać do napisania recenzji "Kamieni na szaniec". Teraz już wiem dlaczego - film po prostu szału nie robi i jest po trosze rozczarowaniem. Do tej opinii potrzebowałem optyki w postaci innego polskiego filmu, który właśnie obejrzałem - "Obietnica" - ale o nim kiedy indziej... 

Na początek ostrzeżenie - tekst ten może wręcz razić patosem... "Bo kiedy trzeba - na śmierć idą po kolei, jak kamienie przez Boga rzucane na szaniec...". Trwa druga wojna światowa. Trzech przyjaciół Alek, Zośka i Rudy są harcerzami a zarazem maturzystami liceum Batorego w Warszawie. W myśl dewizy, którą się kierują - "Być niezwyciężonym i nie ulec - to zwycięstwo" stają przed wyborem - walczyć, by przetrwać czy walczyć z "bestią" wojny, o wolność Ojczyzny, ryzykując życie. Z dnia na dzień z dzieciaków stają się żołnierzami. Pytanie nasuwa się samo - czy przetrwają ten "obłęd"?

Film nie jest ani kontrowersyjny - tak, jak zarzucały to niesłusznie przed premierą środowiska harcerskie - ani realistyczny, bo za dużo tu rozbieżności z książką i historią. Słysząc przedpremierową nagonkę można się było spodziewać scen miłosnych rodem z "Nimfomanki", a tam tylko subtelne, nieśmiałe pocałunki i "zlęknione", młode piersi.

Za to czarują (zwyczajowo już chyba) ciekawe zdjęcia Pawła Edelmana, które doskonale pokazują (patrząc w ujęciu budżetowym) chaos walki młodych hufców o wolną Polskę. Fajnie też, bo kamera jest blisko, co miało chyba pokazać emocje w twarzach "raczkujących" aktorów. Fajnie, bo zazwyczaj w polskim kinie kamera operuje częściej w planach dalekich. Choć w warstwie fotograficznej znajdziemy też łyżkę dziegciu. Film jest robiony głównie we wnętrzach - przypomina przez to teatr telewizji - taką "Stawkę większą niż życie", tyle, że pozbawioną dramaturgii. Natomiast prawie w ogóle nie widać tu warszawskich ulic. Ale rozumiem - pewnie to inscenizacyjne oszczędności - wszak to nie Hollywood, a miliony wydane na film liczone są w złotówkach a nie dolarach...

Niestety Gliński zrobił trochę z młodych harcerzy nieświadomych podlotków, którzy nie wiedzą w jakiej wojnie i o co walczą - tymczasem byli to ludzie mocno świadomi ówczesnego świata. Nie uwierzę bowiem, że wojna nie wyostrzyła ich zmysłów i mentalnie nie poniosła nastolatków w odmęty dorosłości. Tu brak tej przemiany - film przez to z dzieła "o coś", zrobił się dziełem "płaskim". Nie pojmuję tego, jak można zaprzepaścić te emocje, które musiały wtedy "latać" w powietrzu. Być może nie udźwignęli tego młodzi aktorzy, być może zbyt "wyrafinowanym" talentem i warsztatem dysponuje sam reżyser - nie wiem...

Tak więc zmuszony jestem zredefiniować swoją początkową opinię - film jest średnio udany, choć z pewnym plusem w postaci ciekawych młodych aktorów spoza towarzystwa wzajemnej adoracji. Po słabym, sztywnawym początku, od połowy trochę się rozkręca. Więc rwać włosów z głowy nie trzeba. No i ta Sandra Staniszewska... A uroda jej niebywała...

Choć wątpię, że "Kamienie na szaniec" zrobią furorę - zwłaszcza wśród młodzieży. A już na pewno film nie opowie im o historii, nie zbliży mentalnie do rówieśników z czasów wojny, do ich postaw, moralności - słowem wątpię, żeby wyłonił się z tej kinowej "uczty" jakiś wzorzec. A przecież taką wymowę powinna mieć "lektura", czyż nie? Chyba, że to dzieło wyjątkowo lekturą obowiązkową być nie miało - wtedy czapki z głów...

Radomir Rek

Ocena (e-oskarów): 3/6

@@@





Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"FiLIP" • 🎬🎬🎬🎬🎬🎬 • ℙ𝕠𝕕𝕡𝕒𝕝𝕞𝕪 𝕥𝕠!

𝟘𝟘𝟟 𝕫𝕘ł𝕠𝕤́ 𝕤𝕚𝕖̨! • "DOPPELGÄNGER. SOBOWTÓR" • 🎬🎬🎬🎬🎬

To be or not to be • "Pszczelarz" • 🎬🎬🎬🎬🎬